Związkowe protesty

Związki zawodowe. Potrzebne. Sprawdziły się. Są wyrazicielami interesów pracowniczych. Uznane instytucje niezbędne w demokratycznym państwie. Prowadzą bieżącą działalność. Organizują akcje lokalne. W określonych sytuacjach decydują się na manifestacje o zasięgu ogólnokrajowym. W polskich realiach ważnego znaczenia nabierają okresowe przedsięwzięcia w Warszawie. Zazwyczaj kłopotliwe dla miejscowych. Tym razem cztery dni. Są wyrazem postulatów pracowniczych. Różnych. Sensownych i utopijnych. Pożytecznych i szkodliwych dla całości funkcjonowania państwa. Nie realnych z punktu widzenia możliwości finansowych budżetu. Często płyną od silnych, uprzywilejowanych grup zawodowych. Korzystających od lat ze specjalnego traktowania. Zatrudnionych w wielkich przedsiębiorstwach. Z udziałem skarbu państwa. Ich żądania są wyprzedzające. Formułując kolejne, obciążające budżety przedsiębiorstw lub państwa postulaty starają się zablokować utratę tego, co mają już w posiadaniu. Celem jest zachowanie dotychczasowych przywilejów. W myśl zasady: żądając więcej, zachowujemy to, co mamy. Niekiedy zwraca się uwagę, że protesty te inspirowane są interesami elit związkowych, etatowego aparatu. Postuluje się, by organizacje związkowe i ich przedstawiciele utrzymywali się jedynie ze składek. Jednakże zapomina się, że np. politycy i ich zaplecze także nie żyją jedynie ze składek członkowskich. Powszechny jest układ interesów najrozmaitszych grup politycznych, związkowych, państwowych, samorządowych – ogólnie: przedstawicieli, reprezentantów, działaczy, aparatów administracyjnych. Każdorazowa próba ograniczenia skali i zakresu kosztów ich funkcjonowania napotyka na solidarny opór. Dążenia elit związkowych nie są tu czymś wyjątkowym. Jednak wśród protestujących są także ci, którzy motywowani są potrzebą wykrzyczenia swojej niedoli. Przekonani o braku klarownych perspektyw życia osobistego i rodzinnego. Zagrożeni utratą pracy, nie mogący korzystać ze służby zdrowia. Zmęczeni codziennością egzystencji. Zadłużeni. Zdesperowani. Zatroskani losami państwa i przerażeni wizją jego rozkładu. Z różnymi odczuciami, intencjami, przekonaniami. Często nieprawdziwymi, nierealnymi. Ale powstałymi w konkretnych okolicznościach miejsca i czasu. W określonym państwie, do którego mają rozmaite pretensje. Uzasadnione i kompletnie chybione. W żadnym przypadku nie zasługujące na lekceważenie, pomijanie, czy arogancję. Bez względu na to, czy w Polsce kryzys jest, czy był i się skończył, czy tylko kołatał i nigdy go nie było. Bardzo, bardzo wielu rodakom żyje się ciężko. Codzienność nie rozpieszcza. Bezrobocie, bieda, brak możliwości efektywnego leczenia, umowy śmieciowe, zatrudnienie za przysłowiowe grosze – to prawdziwe motywy wielu protestujących. To także trzeba umieć dostrzec, rozczytać, zinterpretować. Sensownie odpowiedzieć. Panorama interesów protestujących związkowców jest bardzo szeroka. Hasło dość lekceważenia społeczeństwa, szczególnie w aspekcie zagrożonych, biednych i bezrobotnych – jest uzasadnione. Hasło wymiany rządu w efekcie ulicznych protestów – przeczy istocie demokracji i osiągnięć demokratycznych instytucji. Zmiana dokonywana tą drogą – zwyczajnie niedorzeczna. Paraliżuje poczynania władzy i nie sprzyja porozumieniu. Sensowny, szczery dialog i determinacja ku zgodzie – to podstawy społecznego dialogu i postępu w budowaniu sprawniejszego i mądrzejszego państwa.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*