Brzytwa tonącego

Tonący brzytwy się chwyta. Ostatnia deska ratunku. Ratuj się, kto może. Jak zwał, tak zwał. W desperacji człowiek wszystkiego się chwyta. Im ma więcej do stracenia, a w głowie tylko pustka, tym większa determinacja. Cel: wyjść z opresji, zachować stan posiadania, zdrowie i życie utożsamiane z władzą. Wypowiadane wcześniej głupie słowa? Beznadziejne regulacje prawne? To nic. Chodzi o to, by ostatecznie nie wpaść w błoto. Czyli: utrzymać wszystko, co się udało dotąd zdobyć, zagarnąć, przysposobić. Refleksja? Honor? Wiarygodność? A co to warte wobec mojego /naszego/ interesu. A jaki jest interes? Zachować, pomnożyć, zdobyć więcej. Człowiek robił, co tylko mógł. Miał swoją człowieczą perspektywę. Ale się nie dało oszukać rzeczywistości. Pazerność i głupota doprowadziła na skraj przepaści. Dalej tylko katastrofa. Co robić? Ratunku, na pomoc! Kto rękę poda? A tu tylko brzytwa. Człowiek jej się chwyta. Nie ma wyjścia, w końcu kuma, że to ostatnia deska ratunku. Łapie brzytwę. Trochę się porani. Ale szansy cień: ręka się wyliże, ale upragniona w końcu kasa przyjdzie. Tak niechciana, poniewierana, niedoceniana, opluwana. Ale jak trwoga, to do Boga. Za brzytwę chaps, niech wyciągnie. Cena okrutna, ręka krwawi i boli. Ale może się wszystko jakoś w przyszłości poskłada. Nadzieja wprawdzie matką głupich jest, ale oni tego nie wiedzą. Najważniejsze, że w końcu się ogarnęli i cokolwiek pomyśleli. A że tak wiele trzeba będzie odszczekać? A co tam! Wszak człowiek to nie hipopotam!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*