Mur berliński

Wpis subiektywny. Obiektywnie – symboliczny upadek systemu komunistycznego, choć po prawdzie uważamy, że prekursorem była Polska. Ale zamieszczam wpis subiektywny, odnoszący się do rzeczywistości pierwszej połowy lat 70-tych ubiegłego wieku. Na faktach autentycznych. “Z pierwszej ręki”.

Jest głęboki socjalizm. Trudno, bardzo trudno o wyjazd do KK /kraje kapitalistyczne/. Zaproszenie, ogromny formularz, wnikliwa analiza, procedura, paszport. Cel podróży: Meksyk, tranzyt przez Nowy York. Osoba tuż po studiach, w czasie których otrzymywała tzw. stypendium fundowane od konkretnej instytucji. Pensja – ok. 2 tys. zł na miesiąc. Bilet do Nowego Yorku w obie strony – ponad 18 tys. zł. To 9 pensji netto. Plus wiza meksykańska 30 USD, czyli ponad 1 miesiąc pracy absolwenta /kurs czarnorynkowy 1 USD – 100 zł/. Bilet Nowy York – Meksyk na szczęście czeka w biurze LOT w Nowym Yorku /przesyła strona zapraszająca/. Zasoby własne – zero oszczędności. Niby skąd. Rodzice zwyczajnie biedni. Ale to były trochę inne czasy. Pomagają ludzie. Ja nie mogę pojechać, ale ty masz szansę. Jedź! Pomożemy! Kolega oferuje cenną rzecz – walizkę. Inni oferują pieniądze! Oddasz, jak będziesz mogła. Wyrwij się. Zobacz. Ja nie mogę, ty masz szansę. Zrealizuj ją. Powszechna życzliwość. Bezinteresowność. Spontaniczna pomoc. Autentyczna życzliwość i międzyludzka solidarność. Żeby dostać paszport, trzeba zagwarantować, że jeśli się nie wróci, pieniądze za dwuletnie stypendium zostaną zwrócone. Potrzebnych trzech żyrantów. Będą spłacać, jeśli się nie wróci. Są takie osoby. Znajdują się bez problemu. Życzliwość i silne przekonanie, że działa się w dobrej wierze. Potem wiza do Meksyku. Kupić dolary na czarnym rynku? Trochę strach. Szczególnie dla bardzo młodej absolwentki uczelni. Jak będą fałszywe? To więcej, niż miesięczna pensja. Los jednak czuwa. Ktoś pożycza prawdziwe dolary. Oddasz, jak będziesz mogła. Prawdziwy cud. jeszcze większy – koszt przelotu. Dla najbliższej rodziny to kwota kosmiczna, “sufit”. Pomaga ciotka. Przekazuje wszystkie swoje wieloletnie oszczędności. Jedź, dziecko! “Dziecko” dostaje od zaprzyjaźnionej Pani kilkanaście dolarów “na wszelki wypadek” – wszak droga daleka. Wciska do walizki i na szczęście celnicy nie znajdują. Inaczej byłaby klapa. Po drodze telefony. 7-8 godzin oczekiwania na połączenie rozmowy. Trudna sprawa, jeśli nie ma się telefonu w domu. Wówczas była to rzadkość. Konieczny był życzliwy sąsiad odbierający międzynarodowe połączenie w środku nocy lub życzliwy szef udostępniający swój bezpośredni telefon. To były czasy. To wszystko za czasów symbolicznego dzisiaj, a realnego wówczas “Muru berlińskiego”. Jego upadek nie jest li tylko symboliczny. Odmienił naszą rzeczywistość. Możemy podróżować po całym świecie. Jesteśmy ludźmi wolnymi. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Z nostalgią wspominamy stare czasy. Przede wszystkim z uwagi na aktywność i zaufanie życzliwych ludzi, którzy bezinteresownie pomagali. Wszyscy byli wówczas biedni. Ale solidarność międzyludzka potrafiła przenosić góry. Tak jak to miało miejsce w opisanym, rzeczywistym przypadku. Podróż życia wypaliła. 6 tygodni w Meksyku z przesiadką w Nowym Yorku. Młoda podróżniczka szczęśliwie wróciła do Warszawy. Wszystkie zobowiązania finansowe i walizka wróciły tam, gdzie powinny. Zostały pamięć, pamiątki i gigantyczna wiara w ludzi, bez których udziału nigdy nie zrealizowałyby się meksykańskie marzenia. Dlatego upadek muru jest tak ważny. Nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy. Żylibyśmy w ponurej rzeczywistości, zdani na okruchy ludzkiej solidarności i marzenia o innym losie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*