Najpierw migracyjna decyzja, potem realizacja. Wyjazd z kraju. Zawsze „jakoś” przygotowany. Rzadko kiedy całkowicie spontaniczny, „na żywioł”. Są migranci i ich najbliższe otoczenie. W końcu nadchodzi ten dzień. To już nie zapowiedź, projekt, oczekiwanie. To fakt. Z jednej strony – napięcie, smutek, obawa, żal. Z drugiej strony: nadzieja. Wszystko się ułoży. Szczęście będzie sprzyjać. Nastąpi realizacja założonego planu i przyszłych, nieznanych jeszcze projektów. Będzie lepiej, niż w Polsce. Także następnemu pokoleniu. Londyn nie tak daleko. Brexit jeszcze się nie zaczął. W razie czego jest ścieżka odwrotu. Jest gdzie wracać. Nie ma spalonych mostów. Zdolnych ludzi Polska będzie potrzebować bardziej, niż Wlk. Brytania. Niektórzy migranci dostają od najbliższych dzwoneczek. Na wszelki wypadek. Jakby co, trzeba nim potrząsnąć. Reakcja będzie zależała od brzmienia i tonacji. Albo pomoc na miejscu, na nowym terytorium, albo ekspedycja ewakuacyjna. Prosto do domu. Do Polski. Póki co białe chusteczki. Jak przy każdym, wielkim pożegnaniu.
P.S. Patrz niedawny /27 maja 2016 r/ wpis: Migracyjna decyzja.
Leave a Reply