Coroczny festiwal. Od Dębek do Sopotu niedaleko. Szczególnie, jeśli korzysta się s pośrednictwa telewizji. W zasadzie telewizor na wakacjach wyłączony. Ale zachód słońca ok. 20.00, 11 stopni ciepła, silny wiatr, a potem – najlepiej pod dachem. Pokusa – obejrzeć, co się w rodzimej rozrywce dzieje. Bez gwarancji, że to co się w Sopocie wydarza, jest reprezentatywne. A niech tam. Trzeba zaryzykować. W końcu wakacje. Dwa dni festiwalowych prezentacji. Pierwszy dzień – wspominkowy, lata 90-te. Kłębili się różni wykonawcy. W subiektywnym odbiorze zapamiętani zostali jedynie Sojka i Liroy. Pierwszy, który potrafi wszystko. Jak twierdzi, jest aktualnie „na chodzie”. To dobrze, bo to najwyższa półka. Liroy to klasyczna alternatywa. Polski rap. To rodzaj muzyki, który wyraża autentyczną treść społeczną. Można lubić albo nie, ale jest to gatunek muzyki zaangażowanej. Drugi dzień. Gospodarzem – Muzodajnia. Portal internetowy do ściągania muzyki. Jacyś śpiewali. Na ogół – wyjce pospolite. Wśród nich kilka perełek. Dało się słuchać z prawdziwym zainteresowaniem. Ewa Farna, Ewelina Lisowska, Mrozu – różne stylizacje artystyczne i gatunki muzyczne. Wspólna cecha – mają talent. Ogromny. Wygrała Farna.
Produkcje zagraniczne lepiej pominąć milczeniem. Zbyteczny dodatek typu „disco prymitywne pospolite”. Konferansjerzy – sprawiali wrażenie, że cała impreza zorganizowana dla nich i odbywa się z ich powodu /szczególnie pierwszy dzień/. W normalnej, tzn. poza – wakacyjnej sytuacji taki „występ” powoduje zamknięcie telewizora. Z uwagi na motywację – odsłuchanie współczesnych produkcji muzyki rozrywkowej w Polsce – nastąpiło powstrzymanie się od działań radykalnych. Ogólnie: konferansjerka – to celebrycka fuszerka, beznadziejna, prymitywna inscenizacja. Z kolei „artyści” zagraniczni – nieporozumienie, totalny prymityw dla „napitych gości”. Wykonawcy krajowi – bardzo nierówny poziom. Od talentów czystej wody, chociażby wyżej wymienionych, po osoby, których wypuszczanie na estradę Sopotu budzi zażenowanie. Niezły pomysł – oglądanie Sopotu w telewizji. Podczas miernych czy irytujących produkcji można zająć się czymkolwiek bardziej zajmującym czy sympatycznym. W końcu są wakacje.
Leave a Reply