Francuska żarówka

Pracowała, choć nieregularnie, przez 15 lat. Zwykła była. Wyprodukowana jeszcze we Francji. Ten napis był urzekający. Jeszcze 15 lat temu polski użytkownik mógł bez problemu kupić europejską żarówkę. Trwałą. Dobrze świeciła. Teraz akcesoria oświetleniowe i wszelkie inne najrozmaitsze produkty głównie z jednej fabryki. Marki rozmaite, bardzo znane, stare, światowe. Wykonawca ten sam. Z tego samego, dynamicznie rozwijającego się kraju. Niekiedy ta sama linia produkcyjna. Dzisiaj Philips, jutro Bosh. Czynnikiem rozpoznawczym, niezależnie od marki, bywają identyczne usterki. Czajnik elektryczny niezależnie, jakiej światowej firmy nosi nazwę, w tym samym miejscu przecieka. Z tej samej fabryki. Sprzedawane jest logo, tradycja, rozpoznawalność i zaufanie. To jest ten produkt, a nie jakiś zwykły, jak w przypadku przysłowiowego już proszku do prania. Ale trwałość ta sama.

W tym samym obiekcie, co francuska żarówka, przebywa i działa oryginalna polska lodówka. 15 lat temu postawiona „na tymczasem”, bo już wcześniej z jakieś 20 lat intensywnie pracowała. Ta chwilowa prowizorka trwa do tej pory. Polar jej nazwa. Niewielka pojemnością, ale znakomita długowiecznością. Nie chce się popsuć. Całkiem niedawno zakończył żywot telewizor „Wenus”.  Epoka cyfryzacji „moralnie” go wykończyła, bo analogowo był nadal sprawny.  Kineskop pochodził z byłej Jugosławii, pozostałe części w większości polskie. Powstał w 1986 roku w Warszawskich Zakładach Telewizyjnych. Była taka kiedyś fabryka. Nie było wówczas ograniczników żywotności produktu przyśpieszających ich wymianę u użytkowników. Nie było też totalnej tandety dla klientów, dla których najniższa cena jest najważniejsza. Dzisiaj, w świecie globalnych korporacji, interesy muszą się kręcić. Cykl życia produktu nie może być zbyt długi. Nabyty przedmiot musi się popsuć. Możliwie szybko po okresie gwarancji. Inaczej biznes kuleje. Gospodarka się nie rozwija. Bezrobocie rośnie. Budżet nie ma środków. Wszystko nie jest w porządku. W efekcie powstaje ogromne marnotrawstwo. Surowców i zasobów energetycznych. Ale kogo to obchodzi. Najważniejsze: wytworzyć i sprzedać. Więcej, szybciej, taniej. Przekonać nabywcę. Niech wydaje, niech konsumuje. Dodatkowo utrzymuje się gigantyczny sektor reklamy. To byt dla milionów pracowników. Trudna sprawa. W zasadzie kwadratura koła. Tak leci, i już. Gdzie doleci? Jak długo jeszcze? Jakim kosztem? Jaki będzie efekt „lecenia”? Kogo to obchodzi. Ludzie mają żyć  chwilą. Cieszyć się, co im „skapnie”. Taki kanon, założony standard porządku świata. Ze wszelkimi dolegliwościami i niedostatkami. Z konfliktami. Pozorowanymi i rzeczywistymi. Z rewolucjami, reformami, rekonstrukcjami. Ruchami oburzonych. Z nowymi pokoleniami awangard, kontrkultur i subkultur. Zawsze jest czas, by coś zmienić. Zawsze jest czas, by pomyśleć o zmianach. Nawet najbardziej z pozoru trwałe systemy okazują się kruche. Trzeba mieć nadzieję. Ona ponoć umiera ostatnia.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*