Podatki

Definicyjnie – obowiązkowe świadczenie pieniężne wykorzystywane na potrzeby realizacji zadań publicznych. Odbiorcami tych danin są państwo i jednostki samorządu terytorialnego. Podatki stanowią główne źródło ich dochodów. Tych ostatnich ciągle brakuje. Wydatków ważnych i ważniejszych jest coraz więcej. Przynajmniej wg stanu świadomości najważniejszych przedstawicieli instytucji rządowych i reprezentantów politycznych. Zapotrzebowanie na niezbędne wydatki szczególnie wzrasta w okresach przed wyborami. Konkret w postaci zrealizowanej inwestycji bądź jakiejś wcześniejszej obietnicy zdaje się być gwarantem ponownej reelekcji posła czy radnego. Ci, którzy są przy władzy, wydają się być w lepszej sytuacji. Mają jakiś dostęp do środków. Oczywiście zależne jest to od formalnych i nieformalnych wpływów, miejsca zajmowanego w strukturze władzy, realnych możliwości przełożenia zajmowanej pozycji na realizację obietnic wyborczych. Opozycja może tylko obiecywać. Licytacja przed wyborami to stały, wstępny spektakl całościowo pomyślanej gry wyborczej. W perspektywie jawi się nagroda. Upragnione osiągnięcie stanowiska politycznego, ukoronowanie pragnień z zakresu realizacji potrzeby władzy, decydowania lub osiągnięcia korzyści finansowych. Bywa, że cele te traktowane są łącznie.

W jaki sposób kształtowane są podatki? Po pierwsze – proporcjonalnie w relacji do osiągniętych dochodów. Po drugie – progresywnie, czyli im większy dochód, tym większy niż proporcjonalny podatek. Po trzecie – degresywnie, czyli im większe dochody, tym relatywnie niższa stawka podatkowa. Ta trzecia możliwość dostępna jest najczęściej osobom o najwyższych dochodach. Nie jeden multi miliarder w USA w przypływie szczerości wyznawał, że płaci stawkę podatkową niższą, niż jego sekretarka. Tak jakoś urządzony jest ten świat. Mechanizm tzw. optymalizacji podatkowej nie jest dostępny klasom niższej i średniej. Nie mają takiej możliwości. Dyskurs polityczny toczy się zwykle pomiędzy zwolennikami podatku progresywnego i liniowego. Dominuje ten pierwszy. Zawsze więcej jest tych, którzy są poniżej średnich dochodów. Pomysł, by bogatsi płacili więcej, niż proporcjonalnie, trafia do powszechnej wyobraźni. Janosik jest w modzie i cenie. Łatwiej zebrać głosy pod takim hasłem wyborczym. Bogaty – niech płaci więcej. W praktyce jednak nieco bogatszy od średnio zamożnego rzeczywiście zapłaci więcej. Najbogatszych tego rodzaju problemy nie obowiązują. To inna kategoria. To podatnicy specjalnego znaczenia. Gra idzie o inną stawkę. Część sfery politycznej jest w pełni świadoma istniejącego stanu rzeczy. Bez jakiegoś rodzaju przyzwolenia władzy politycznej unikanie bądź pomniejszanie opodatkowania nie byłoby w istniejącej skali możliwe. Aktualnie określa się to mianem optymalizacji podatkowej. Wcześniej – przedziwne zwolnienia i ulgi podatkowe /np. darowizny pomniejszające dochód do opodatkowania/. Efektem jest stałe pomniejszanie w relacji do PKB dochodów budżetowych  z tytułu wpływów podatkowych. Skoncentrowanie wysiłku politycznego i administracyjnego /ministerstwo finansów/ na uszczelnianiu sytemu podatkowego w bardzo dużym stopniu wpłynęłoby na zmniejszenie deficytu budżetowego i długu publicznego. Powstaje zatem pytanie: dlaczego się tego nie robi? Skąd ta ślamazarność i nieudolność? Jak długo jeszcze?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*