Reforma nauki

Kolejna ustawa. Tym razem dotyczy nauki i szkolnictwa wyższego. Przez głównego pomysłodawcę – odpowiedniego ministra – określana na wyrost jako “konstytucja nauki”. Na początek: ani edukacja szkolna, ani wyższa, nie powinna być narażona na zmiany dla zmian. Jeśli coś robić, to porządnie i w dokładnie przemyślany sposób. Edukacja to bardzo wrażliwy sektor. Łatwo popsuć, a skutki są na dziesiątki lat, mogą objąć nawet całe pokolenie. Dlatego tak ważna jest rozwaga. Ustawa określa w nowy sposób szereg rozwiązań systemowych. W tym tekście odnoszę się tylko do kilku. Szkoły doktorskie. Ograniczenie liczby uczelni mających uprawnienia do nadawania stopni naukowych. Zamiar szczytny – podwyższenie jakości kształcenia. Jeżeli sprawa będzie odpowiednio monitorowana, pewnie doczekamy się za 10-15 lat doktorów na wyższym poziomie, niż obecnie. Może tak się zdarzyć. Jednocześnie jednak znosi się wymóg posiadania habilitacji jako warunku uzyskania stanowiska profesora. Pojawia się problem, czy ten manewr przyczyni się do podniesienia jakości edukacji? Uzyskanie habilitacji to bardzo ciężka, wieloletnia praca. Niewielu doktorów przechodzi tę ścieżkę kariery naukowej. Dzięki ułatwionemu dostępowi doktorów do profesur “tu i teraz” niekoniecznie uzyska się pozytywny efekt edukacyjny. Może się okazać, że będzie zgoła inaczej. Czy doktorzy, którzy zastąpią habilitowanych, szybciej i lepiej wykształcą swoich następców w szkołach doktorskich? Niekoniecznie. Oby zmiany nie doprowadziły do zbędnych konfliktów i niepotrzebnego zamieszania.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*