Coraz bliżej do europejskich wyborów. 26 maj 2019 – polscy obywatele zadecydują o swoich reprezentantach. Dlatego w polityce wrze. Na kogo wypadnie, kto się załapie. Szczególnie zawzięty bój toczy się o tzw. jedynki i dwójki na listach wyborczych. Nie mniej ważne – jakie partie ostatecznie wystartują i w jakiej konstelacji politycznej. Samodzielnie czy w łącznie. Czy i na ile silne okażą się nowe ugrupowania polityczne, które pomniejszą pulę zdobyczy dotychczasowych beneficjentów. Każdy nowy, silny podmiot polityczny to konkurent, który odbiera kawałki tortu. Dlatego pomimo różnic, konfliktów czy wzajemnych awantur dotychczasowi liderzy z niechęcią obserwują rodzące się nowe reprezentacje polityczne. Zawsze pewniejszy jest układ dwubiegunowy. Albo my, albo wy. Później może być inaczej, ale w grze są ciągle te same, dwie podstawowe siły. Szanse zbliżone są do 50%. Póki co warto obserwować kandydatów na naszych reprezentantów w Europarlamencie. Lepiej patrzeć na ludzi, niż na partie polityczne. Chodzi o to, by byli kompetentni i chcieli, w najlepszej wierze, działać na rzecz Polski. Nie muszą to być tzw. wielkie nazwiska. Źle, jeśli wybrani zostają “w nagrodę”, wstawieni na listy z chęci pozbycia się ich z krajowej polityki. Jeszcze gorzej, gdy podstawowym kryterium motywacji są korzyści materialne.
Jak przed każdymi wyborami trzeba poświęcić czas na indywidualny namysł. Wybieranie “na ślepo” albo wedle pomysłu kogo “najczęściej widzę w telewizji” w efekcie daje finalnie marne rezultaty. Powinno nam, obywatelom, zależeć na najlepszych i najuczciwszych reprezentantach. Niekoniecznie są to ci, którzy z największym impetem “drapią się na afisz”.
Leave a Reply