Końskie 2025

Miło już było. Na wycieczce. Powrót do realiów – taki sobie. Miała być debata dwóch kandydatów na Prezydenta, ale przyjechała liczniejsza grupa. Przewidywano jedno spotkanie, odbyło się dwa w nieidentycznych składach. Do końca nie było wiadomo, co, kto, kiedy. Taki nasz Polski chaos. Każdy kombinuje, jak może. Interes publiczny? Kultura polityczna? Dobro państwa? Dylematy i wątpliwości kończą się na stwierdzeniu: lepsze takie coś, niż nic. Przynajmniej można było poznać twarze co po niektórych, słabo rozpoznawalnych czy szerzej nie znanych kandydatów. Podczas samej debaty każdy mówił, co chciał. Jak nie wiedział co powiedzieć, to gadał, co mu ślina na język przyniosła. Wypowiedzi były, jakie były. Słuchało się tego z lekkim przymusem. Jak już włączyłem telewizor, to z obywatelskiego obowiązku przetrwam do końca. Pozytywna rzecz – kandydaci byli różnorodni. Starali się wypaść jak najlepiej, ale jak im to wychodziło, to zupełnie inna para kaloszy. Być może krótki czas przeznaczony na wypowiedzi uniemożliwiał na ukazanie wielkich, osobistych zalet i możliwości. Raczej było po prostu słabo. Natomiast rzucało się w oczy, że dwóch z kandydatów stanowczo i konsekwentnie czuwało nad jednoznacznym przekazem: liczymy się tylko my dwaj. My najważniejsi. Reszta jest tu jedynie tłem, które należy traktować z przymrużeniem oka. Po prostu całkowicie ignorowali pozostałych uczestników skupiając się na wewnętrznym, dwustronnym dialogu. Jeśli ktoś nie ma swojego zdecydowanego kandydata na Prezydenta, pozostaje mu śledzić kolejne wypowiedzi kandydatów. Pomocne może okazać się następne, majowe spotkanie. Oby odbyło się dobrze przygotowane i nie poprzedzone zbytecznym chaosem.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*