Kolejny raz w Filharmonii. Tym razem Haydn i Beethoven. Sonaty. Haydn, jak Haydn. Ale Beethoven… Istne muzyczne cudo. Dwie części fenomenalnej pianistyki. Plus tradycyjnie – trzecia część. Grisza Sokołow bisuje. Kolejny raz sześć utworów dla warszawskiej publiczności, w tym dwa Chopina. Tak, jak w 2015 i 2016 roku. Do dwóch części koncertu dorzuca trzecią. Gra i gra. Po części oficjalnej swoista umowa z publicznością. Za każdym drugim, ponownym wejściem na scenę – utwór na bis. 12 wejść na scenę to sześć bisów. Tak jest co najmniej od trzech lat. Z upływem czasu i licznych koncertów czaruje coraz skuteczniej. Ma szczególny dar przykuwania uwagi i budzenia zachwytu dla własnego, pianistycznego kunsztu. Pojawiają się nowe generacje wielbicieli jego talentu. Na sali wszystkie pokolenia, także wielu obcokrajowców.
Już jako 16 latek został najmłodszym zdobywcą Złotego Medalu w historii Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. P. Czajkowskiego w Moskwie. Jest wykonawcą kultowym, którego nieprawdopodobny artyzm wykonawczy silnie oddziałuje na publiczność. Zadziwiające, ale Grisza Sokołow przyciąga i inspiruje każdym dźwiękiem. Pianistyczne interpretacje wydają się wzorcowe. Słuchając jego wykonań ma się wrażenie, że jest to niedościgniony ideał, wierny intencjom klasyków.
Warto chodzić do Filharmonii. Jak trafi się na „swoją” muzykę, „swoją” interpretację, oczyszczenie ducha gwarantowane. Nic tak nie uzdrawia, jak oderwanie się od rzeczywistości i funkcjonowanie w innym, muzycznym, metafizycznym świecie. Muzyka nie tylko łagodzi obyczaje. Uzdrawia i oczyszcza duszę. Inspiruje i dodaje siły. Żeby przetrwać, żyć, rozwijać się lub pokonywać trudności trzeba na jakiś czas przenieść się, odizolować, wejść w inne przestrzenie. Muzyka pomaga. Szczególnie klasyczna, bo ona przetrwała wszelkie okresowe mody. Okazała się wielka i kolejnym pokoleniom bardzo potrzebna.
P.S. Patrz poprzednie wpisy: Grisza Sokołow z 2015 r oraz Grigorij Sokołow z 2016 r.
Leave a Reply