„Każde królestwo, które niezgoda rozdziela, ulega spustoszeniu. I żadne miasto albo dom, które niezgoda rozdziela, nie ostoi się” /Mateusz, 12-25/.
Każdy sprawny, demokratyczny system polityczny umożliwia uzgodnienie odmiennych poglądów, racji, interesów. Pewien poziom wewnętrznego antagonizmu jest nieuchronny. Inaczej nie byłoby potrzeby niczego uzgadniać. Jednak gdy kontrowersje o podstawowym znaczeniu rozdzielają społeczeństwo na dwa wrogie obozy, może być tylko gorzej. To było i jest doświadczenie wielu krajów. Można się spierać o strategię i taktykę, ale nie rozbijać fundamentów, podstawowych wartości przynależnych społeczeństwu. Rozbicie korzeni, likwidowanie tożsamości, brak zgody co do niezbywalnych zasad – to prosta droga ku spustoszeniu królestwa, miasta, domu. Niewiarygodne, jak często występują tego rodzaju sytuacje. W następstwie – same okropności. Poziom skonfliktowania społeczeństwa rośnie. Mądrość zawodowych polityków zawodzi. Stopień wzajemnych waśni, zarzutów, oskarżeń – wzrasta. Niezgoda najczęściej rujnuje. Nikt nie bierze sobie tego do serca. Ani wierzący, ani ateiści. Ani lewica, ani prawica. Ani ekolodzy, ani feministki. Ani tacy, ani owacy. W konsekwencji kraj karłowacieje i pustoszeje. Zmniejszają się jego zasoby i przyszłe możliwości. Nie mający złudzeń pakują się i emigrują. Totalnie zwątpili. Nogami głosują. Przed urną wyborczą nie występują. Szukają nowych sposobów na życie, często odmiennej tożsamości. Nie wracają. Korzenie w nowym otoczeniu zapuszczają.
Leave a Reply