Politolog ślusarzem

Politolodzy na indeksie władzy. Podpadli. Oficjalny przykład nieprzydatnego zawodu. Po co ich tylu. Uczelnie powariowały. Bezrobotni. Powinni zostać ślusarzami. Pozytywnie wartościowana przez władzę grupa zawodowa. Bycie ślusarzem, to jest to! Samo zestawienie jest godne interpretacji. Dlaczego wymienia się w negatywnym świetle politologów, a nie np. historyków? A co z filozofami, socjologami, bibliotekoznawcami, psychologami, ekonomistami, specjalistami od zarządzania czy marketingu i dziesiątkami innych grup zawodowych. Większość młodych absolwentów ląduje na umowach śmieciowych lub zasila grupę bezrobotnych analogicznie, jak politolodzy. Może się narazili władzy. Może też politycy uważają, że politologia jest kompletnie nie potrzebna. Przecież są politykami a żadnej politologii zazwyczaj nie kończyli. Poza nielicznymi wyjątkami. Bywa, że politolog zostaje ważnym ministrem. Np. transportu. Gdzie się tego transportu nauczył? Na Politechnice? W SGH? Nie! Na politologii i w polityce. Może jest tak, że oczekiwania społeczne rozminęły się z rzeczywistością. Po epoce socjalizmu budujemy nowy, autentyczny, wolny i wspaniały świat, w myśl najlepszych standardów cywilizacji Zachodu. Wiedza wydawała się cenna. Rzeczywistość prostuje nadzieje. Nie tylko politologów. Generalnie ludzi wykształconych, nie mogących znaleźć zatrudnienia zbliżonego do profilu studiów czy poziomu przygotowania zawodowego. Oferta pracy jest taka, jaka jest. Oczywiste, że wyedukowano w Polsce wielu absolwentów, którzy nie mają się gdzie podziać. Ale nie dotyczy to jednej grupy zawodowej! Po prostu nie ma polityki edukacyjnej. Kształcenie puszczono na żywioł. Róbta, co chceta. Wszystko wolno. Wolny rynek. Tymczasem edukacja, analogicznie jak zdrowie czy kultura – to typowe obszary obowiązków państwa! Polityki edukacyjna, zdrowotna czy kulturalna ważą nie mniej, niż polityki fiskalna czy infrastrukturalna. Jeżeli już kogoś winić, to właśnie państwo. Nie uczelnie wyższe czy politologów.

  Ślusarze. Potrzebny i szanowany zawód. Ale też symbol zapotrzebowania profesjonalnego Polski. Polska ślusarzem stoi. To jest rzeczywistość 2013 r. Podobno budujemy społeczeństwo informacyjne. Podobno transferujemy i preferujemy najnowsze technologie. Wszędzie dążymy do innowacji. Obowiązuje kult wiedzy. Startujemy do wyścigu z innymi społeczeństwami i cywilizacjami. Staramy się nadgonić zapóźnienie techniczne, technologiczne, edukacyjne, kulturowe, odziedziczone po socjalizmie. Aspirujemy do bycia nowoczesnym, innowacyjnym społeczeństwem. I co? Ślusarz! Politologu, dlaczego nie zostałeś ślusarzem! Trzeźwo myśląc, wszystko się zgadza. Procent PKB na badania i rozwój stawia nas w ogonie Europy. Struktura PKB z punktu widzenia produktów innowacyjnych i zaawansowanych technologicznie – lepiej nie mówić. Natomiast jesteśmy czołową, cenioną montownią i magazynem. Do tego nie potrzeba innowacyjnych zawodów i wyższego wykształcenia. Wystarczy przysłowiowy ślusarz. Być może sformułowanie: „ślusarz – tak, politolog – nie” ma swoje ukryte przesłanie. W kwestii rzeczywistej przyszłości młodego pokolenia. Bez złudzeń. Realistycznie. Ale czy taka była intencja?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*