Już o Warszawie wspominałem. Ale planu uzdrowienia nie podałem. Inspiruje samo życie. Normalności spragnione. Trochę pomyślałem. Pospacerowałem. Od innej strony o Warszawie napisałem.
Miasto trzeba ograniczyć. Jest za duże. Tyle placów, tyle ulic. Tyle ludzi. Metrem chcą jeździć. Komunikacji pragną. Ciepła i wody się domagają. Porządku chcą. Przeszkadzają w jezdni dziury. Rozpaczają, gdy padają kamienic mury. W razie deszczu nie chcą pływać po ulicy. Nawet sprawnego wywozu śmieci się domagają. W centrum miasta spokojnego snu w nocy żądają. Niewiele z tego dostają.
Warszawa jest za duża. Musi być skromniejsza. Terytorialnie okrojona. Mniej problemów. Przez urzędników do ogarnięcia. Żeby dali radę. Wizje zrealizowali. Preferencje zachowali. Metro nie musi tak często jeździć. Tyle tras autobusów. W głowie się nie mieści. Za dużo mieszkańców. Z nimi same kłopoty. Czas na radykalne zmiany. Warszawa od Jerozolimskich po Solidarności. Od Rotundy po Ratusz. Z drobnymi przyległościami. Z konieczną enklawą. Stadion Narodowy. Warszawie Bis niezbędny. Dla jej tożsamości. Trzy stacje metra. Ratusz, Śródmieście, Centrum. Do opanowania. Metro jeździ, jak się zgromadzi odpowiednia grupa. Pozostała komunikacja – zbytek. Jak trzeba – jazda samochodem. Ze śmieciami absolutny porządek. Stówa na głowę, czyli za człowieka. Każdy dodatek specjalny od Urzędu dostaje. Uczciwość całkowita. Zaufanie. Administracja miejska cała pozostaje. W nagrodę mieszkania w Warszawie Bis dostaje. Poprzedni lokatorzy się ewakuują. Nowi sami swoi. Niech ze sobą współpracują. Zarządzają. Ustalają. Na własnej skórze odczuwają. Całe miasto to strefa rozrywki. W niej się bawią i odpoczywają. Są dumni. Nareszcie świat zawita. Globalna Stolica. Od wieczora do rana. Warszawa rozśpiewana. Turyści i miejscowi, czyli urzędnicy. Rodacy napływowi. Tylko zabawowi. Ryk radości ciągle tu gości. Nad miastem się unosi. Jak dobra nowina. Imię wrzaskiem sławi. Wspaniałego miasta to doniosła chwila. Stąd jeden krok. Do Stadionu Narodowego. Impreza za imprezą. Ciągłe granie i śpiewanie. Super odjazd. Nikt się tym nie chwali. Wszyscy urzędnicy się zmieszczą. Nikt nikogo nie gani. Każdy występ sponsorowany. Mucha nie siada. Stadion wykorzystywany. Urzędnicy szczęśliwi. Dożyli tej chwili. Nikt nie krytykuje. Radość pulsuje. Zatrudnienie pewne. Stale się rozrasta. Chętnych wielu do rozrywkowego miasta. Krewni, znajomi, do Urzędu pukają. Za wesołą pieśń etat dostają.
A co z resztą miasta? Nie mniej zadowolona. Bierze sprawy w swoje władanie. Brak poczucia, że żyje się w ciągłej udręce. Normalność wraca. Funkcje miasta przywrócone. Ład postępuje. Uczucie ulgi brak Stadionu powetuje.
Leave a Reply