Darmowe wakacje

Propozycja w związku z wyborami i aktualnymi wakacjami. Jakoś tak do głowy przyszło…. Podpowiedź pragnącym dostać się do parlamentu. Tyle obietnic pada dookoła. Jedna ciekawsza od drugiej. Mnożą się i mnożą. Żadnych poważnych programów, żadnych odpowiedzialnych strategii czy projektów na przyszłość. Fruwają same obietnice. To dlaczego nie darmowe wakacje? Nie jakieś tam bony wakacyjne. Darmowe wakacje – np. dwutygodniowe. Oczywiście w myśl klasycznej zasady – każdemu według potrzeb. Gdzie kto chce, to wypoczywa, a państwo koszt pokrywa. Dobre hasło wyborcze. Nie gorsze, niż np. darmowy prąd dla wszystkich, zerowy PIT, rekonstrukcja bloków z wielkiej płyty czy natychmiastowe dostanie się do lekarza specjalisty. Najważniejsza zasada hasła wyborczego – każdemu według potrzeb. Chcesz do Krynicy, masz opłacone. Preferujesz Majorkę, masz opłacone. Pekin czy Sydney – bez problemu. Aby dwa tygodnie. Wszak wyścig obietnic trwa. Często bez ładu i składu. Natomiast darmowe wakacje mają sens. To przecież regeneracja, odpoczynek, ładowanie akumulatorów, aktywność na rzecz efektywności i skuteczności. Kandydat może np. zastrzec, że nie od razu, ale na pewno do końca kadencji darmowe wakacje będą urzeczywistnione. Warunek: trzeba wybrać pomysłodawcę do parlamentu. Odpowiednio zagłosować. Nie kombinować. Zadecydować. Nic więcej nie robić, tylko wakacje życia już sobie w głowie tworzyć. Skąd pieniądze? A kogo to obchodzi! Wszystkie inne dziwne obietnice i zapowiedzi są obliczone na auuu! ze strony gawiedzi. Można się załapać. Zapamiętajcie, rozliczni kandydaci. Najważniejsze, to złożyć ekstra obietnicę. Jak będzie sukces, to w nagrodę, dla was, darmowe wakacje. Nie jedne, raczej dowolne. Zatem – do roboty. Z darmowymi wakacjami w tle.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*