Kredyty wyborcze

Przed wyborami politycy uaktywniają się. Kredytobiorcy to także potencjalni wyborcy. Trzeba im coś obiecać, może “odpowiednio” zagłosują. Tym bardziej, że wielu z nich ma rzeczywiste kłopoty związane ze wzrostem stóp procentowych. Prawdopodobnie nie wzięli pod uwagę, że trudno o niskie oprocentowanie przez cały okres spłaty kredytu. Wystarczy inflacja oraz brak przeciwdziałania jej, gdy jest po temu czas. Żadne opowieści oficjeli nie mają znaczenia. Kredytobiorca, jeśli pakuje się w wieloletnie, wysokie zadłużenie / mieszkanie, dom/ – powinien być rozumny i nie działać emocjonalnie. Trzeba być odpowiedzialnym za swoje decyzje. Wieloletnia aktywność rządu polegająca na rozdawnictwie miliardów złotych oraz brak stosownego przeciwdziałania ze strony NBP musiały spowodować bardzo wysoką inflację i konieczność wzrostu stóp procentowych. Stopy rosną tym szybciej, im dłuższy jest okres utrzymywania ich na zaniżonym, sztucznym poziomie. Jak już się zupa wylała i kredytobiorcy podjęli larum – odezwali się politycy ze swoimi pomysłami “ratowniczymi”, mającymi na celu ulżyć “biednym” kredytobiorcom. Pomysły mają różne, ale jeden, wspólny kierunek. Obiecać jak najliczniejszej grupie jak największą pomoc /ulgę/ w spłacie kredytów. Takie intensywne działania były już wcześniej prowadzone. Przede wszystkim związane z tzw. kredytami frankowymi. Teraz powrót do wyścigu na obietnice. Niektórzy posuwają się tak daleko, iż uważają prawo do mieszkania za obowiązek państwa wobec obywateli, a nie swoiste, rynkowe dobro, za które trzeba zapłacić cenę uwzględniającą relację popytu do podaży. Faktem jest jednak, że “tu i teraz” rosną stopy procentowe jako cena udzielonego kredytu oraz wartość budowanych mieszkań – także jako efekt rozdmuchanej inflacji. Co robić? Przede wszystkim jak najszybciej przeciwdziałać inflacji, póki jeszcze nie przekroczyła 20-30%. Im późniejsze zabiegi “stłumienia” inflacji, tym większe straty dla obywateli. Nie ma możliwości po prostu pomóc kredytobiorcom. Ktoś musi za to zapłacić. Skoro otrzymają pomoc kredytobiorcy, to pozostali muszą na tę pomoc się “zrzucić”. Przy okazji tracą wszyscy, tylko jedni mniej, a inni zdecydowanie więcej. Zatem stosunkowo łatwo zauważyć rzeczywiste intencje aktywności “pomocowej” polityków. Im więcej polityk obiecuje, tym bardziej trzeba na niego uważać – jako na postać bądź niekompetentną, bądź świadomie rozsiewającą iluzje. Kredytobiorcom może pomóc rząd i NBP. Ale poprzez oszczędności, a nie politykę rozsiewania “po okolicy” kolejnych miliardów złotych.

P.S. Patrz wcześniejsze wpisy, sprzed poprzedniej kampanii wyborczej: Frank polityczny, Frankowe szaleństwo, Złotowe szaleństwo Frank po nowemu.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*