Ludzie, jak ludzie. Ten taki, ów owaki. Połajanki, przepychanki. Życie przemija. Głupio, mądrze, nijako. Nie podoba się? Można się napiąć, oburzyć, oprotestować. Próbować rozumieć, krytykować, korygować. W grę wchodzi terapia lub leczenie. Można się zreformować, zmienić, odizolować. Najważniejsze to nie dać się, nie przejmować. Zdystansować się, odsunąć na bok, zrelaksować. Jak jest całkiem koślawo, sięgnąć po Lesia. Każdemu dobrze uczyni. Łagodzi obyczaje, wzmacnia, usuwa smutki. Niezależnie od pory roku i okoliczności. Lesio sprawdził się w socjalizmie i kapitalizmie. Jest ponadczasowy. Panaceum na plątaninę ludzkich więzi. Na nastrój, jego stabilność i poprawę. Dziwne, jak skutecznie literatura z początku lat siedemdziesiątych sprawdza się tu i teraz. Odpowiada na dręczące pytania: Jak nie dać się zwariować? Jak przezwyciężyć stany paranoidalne? Jak znaleźć wyjście w sytuacji bez wyjścia? Jak pokonywać przeszkody? Lesio jest dobry na zawiłości życia. Dobrze, gdy jest pod ręką i można po niego sięgnąć. Powinien ponownie trafić pod strzechy. Wszak czasy są cokolwiek niewyraźne…
P.S. Z inspiracji: Joanna Chmielewska. Lesio. Przeczytane w przekonaniu, że najwyższy czas na Lesia. Na koślawą rzeczywistość warto spojrzeć z innej perspektywy. Z perspektywy Lesia.
Leave a Reply