Zdarzyło się. Dużo słońca i dwudziesty stopień zasilania. Ograniczenia w dostawach. Jak dawniej zimą w socjalizmie. Tymczasem w Niemczech złoty okres energetyki. Panele słoneczne dostarczają tyle prądu, ile dusza zapragnie. Postawili na zróżnicowane OZE i mają efekty. Instalacje wiatrowe, słoneczne, geotermalne, biogazownie. Jedynie produkcja energii z paneli słonecznych jest tysiąc razy większa, niż w Polsce. U nas „przoduje” koncepcja produkowania prądu tradycyjnymi metodami. Gigantyczne bloki energetyczne, głównie na Śląsku, i rozsyłanie prądu po całym kraju. Z wielkimi stratami związanymi z przesyłem. Im prąd dłużej wędruje do odbiorcy, tym większe jego straty – jakoś go „ubywa”. Im więcej wielkich bloków energetycznych, tym większe zapotrzebowanie na wodę do ich schładzania. Nawet, gdybyśmy mieli dwa razy większe, tradycyjne moce przerobowe, deficyt wody uniemożliwiłby ich pełne wykorzystanie. Podobnie od wody zależna jest energetyka jądrowa, od której odchodzą wiodące gospodarki świata. W Polsce ciągle jeszcze jako przykład OZE traktuje się spalanie biomasy w tradycyjnych blokach energetycznych. Biomasa dominuje w polskich statystykach OZE. Miejmy nadzieję, że uchwalona w 2015r, po wieloletnim przestoju, ustawa o OZE zmieni rzeczywistość po 1 stycznia 2016r. Nadzieja w spontanicznym działaniu obywateli bądź ich lokalnych wspólnot. Na rządzących, jacy by nie byli, raczej liczyć nie należy. Rozproszona energetyka i rozproszone sieci to będzie najwłaściwsza odpowiedź obywateli na niepojętą politykę elit władzy w zakresie potrzeb energetycznych kraju. Szkoda, że tak późno, ale widocznie taki nasz historyczny los, ze musimy ciągnąć się w ogonie.
P.S. Patrz wcześniejsze wpisy: Polityka energetyczna, Polityka węglowa, Sukces OZE.
Leave a Reply