Błędy dezerterskie codzienności. Pojawiają się, gdy nie jesteśmy zdecydowani na kierunek działań. Nie wiemy, co robić. Nie podejmujemy decyzji. Odkładamy. Może samo się ułoży. Strach przed konsekwencjami. Nie chcemy, by klamka zapadła. Odkładamy wybory. Nie lubimy decydować. Świadomość potencjalnych następstw paraliżuje działanie. Najlepiej, jak się coś samo ułoży. Oddychamy spokojniej na myśl, że nic się nie stało. W efekcie ponosimy odpowiedzialność za nasze ustawiczne dezercje. Płacimy cenę. Skutecznie i na długo nie da się uciec przed życiem. Nie można być wiecznym dezerterem.
Błędy dezerterskie władzy. Sposób wykonywania spraw publicznych polegający na unikaniu decyzji. Przede wszystkim najważniejszych, strategicznych dla państwa i jego obywateli. Także bieżących, ale trudniejszych, niekiedy kontrowersyjnych. Pomysł jest taki: nie podejmując decyzji, nie ryzykuję. Dopóki nie popełnię błędu, jestem na swoim stanowisku. Ucieczka od odpowiedzialności jako próba politycznego przetrwania. Ja nic złego nie zrobiłem. To nie moja decyzja. To nie ja, to On, Oni. Z czasem metoda staje się najważniejsza. Każdy pojawiający się obszar decyzyjny rozpatrywany jest pod kątem unikania odpowiedzialności. Szczególnie, gdy utrwali się przekonanie, że jest to droga do osiągnięcia sukcesu politycznego. Długowieczność. Przetrwanie. Tą drogą awansowanie. Z czasem decyzyjna dezercja wchodzi w krew. Upowszechnia się wśród współpracowników. Jest aprobowana i powielana. Osobnicza energia, działania, spryt zmierzają do omijania trudnych spraw. Przedłużania procedur. Mnożenia konsultacji. Robienia dobrej miny do złej gry. W ostateczności – zmiana miejsca aktywności. Ewakuacja z podtapianego okrętu. Najlepiej wyedukowani w tym systemie całkiem nieźle funkcjonują. Słabością państwa i społeczeństwa jest niska zdolność do eliminowania dezerterskich zachowań. W konsekwencji cierpią wszyscy podatnicy, utrzymujący chorą rzeczywistość z naroślą nieefektywnych reprezentantów politycznych.
Leave a Reply