Polacy migrują z Ojczyzny. W większości pozostają w docelowych krajach. Różnie im się wiedzie. Dobrze, średnio, kiepsko. Często nie chcą przyznać się do codziennej wegetacji, do decyzyjnej klęski. Mówią: jest dobrze. Ale w głębi serca, wobec siebie samych, nie mają złudzeń. Pomimo dramatu egzystencji pozostają. Jeszcze bardziej obawiają się powrotu, sąsiedzkich komentarzy i klimatu niepowodzenia. Ale od czegoś trzeba zacząć. Musi być przykład, liczne przykłady przemyślanych i zrealizowanych powrotów. Tym cenniejsze, gdy decyzje o reemigracji nie wynikają z biedy, klęski czy niepowodzenia. Jeżeli młoda rodzina dochodzi do wniosku, że np. w Londynie jest o.k., ale w Warszawie nieporównanie lepiej. Szanse realizacji duchowego i materialnego sukcesu są o wiele większe w Ojczyźnie. Najważniejsze: nie jest się obcym. Niczego nie trzeba udowadniać, nie trzeba płacić “frycowego” za “bezdurno”. Awans zawodowy, społeczny, prestiżowy jest naturalną konsekwencją pracy i osobistego talentu. Nie trzeba tyrać na miejscowych, w posiadaniu których znajdują się wszelkie mechanizmy i procedury osiągnięcia awansu czy sukcesu. Ale o tym wszystkim trzeba się samemu przekonać. Dobrze, gdy pojawia się w rodzinie najmłodsza latorośl, która racjonalnie, krytycznie i bez uprzedzeń obserwuje obie rzeczywistości – Polską i Brytyjską. Mieszkając w Londynie i odwiedzając Warszawę wielokrotnie wypowiedziała swoją opinię. Efekt jest znakomity, ekscytujący i zwyczajnie mądry. W tym konkretnym przypadku odliczamy dni i godziny. To naprawdę jest real, a nie mrzonka. Są fantastyczni i odważni! Wracają! Niech będą zapowiedzią całej serii licznych powrotów do kraju! Dla polepszenia własnego standardu życia oraz siły i powodzenia ukochanej Ojczyzny.
P.S. Patrz poprzednie wpisy: Migracyjna decyzja, Migracyjny wyjazd, Emilia Sara, Miesięcznica, Londyński tydzień, Londyńska majówka, Odwiedziny Migrantki, Do Londynu, Z Londynu, Święta Migrantki.
Leave a Reply