Był sobie ul. Dostatek w nim gościł. Prawo panowało i władza ład zapewniała. Jednak w mikro skali nie było idealnie. Przenikał wszystko duch krętactwa. Żyli naciągacze, złodzieje, wróżbici i fałszywi gracze. Nieprzyjaciele ciężkiej pracy. Mówiono o nich, że łajdacy. Ale tzw. ludzie pracy nie byli inni, choć wprost nikt nie nazywał ich łajdakami. Wszyscy wokoło kombinowali, manipulowali. Żyli z przekrętów i przekrętami. Jak się da, to brać – brzmiała zasada. Oczywiście, wprost nie okradać. Monarchę okłamywali ministrowie. Kto u niego posadę dostał, ten garściami czerpał z jego dobra. Bogacze żyli rozrzutnie. Zatrudniali mnóstwo służby. Kaprysy swe zaspakajali. Otaczało ich i służyło im wiele pszczółek. Ogólnie: każdą część całości „żarły liszaje”. Tętniło niegodziwością i wzajemną podejrzliwością. Każdy chwyt był dozwolony. Jednak całość sprawnie funkcjonowała. Rządzenie i prawo na poziomie ula spełniały swoje funkcje. Poszczególne pszczółki żyły całkiem zasobnie. Polepszał się ich materialny byt. Były zadowolone. Ubodzy żyli lepiej, niż bogacze przed wiekiem. Jednak pszczoły szumiały. Wyrzekały. Na niesprawiedliwość. Na szachrajstwa. Na korupcję. Na grabież mienia publicznego. Na krętactwa. Na upadek cnót wszelakich. Pragnęły poprawy. Moralności. Dobrych zachowań i prawości. Gdzie nikt nikogo nie kantuje, nikt na nikim nie żeruje. Nikt nikogo nie wyszydza, w relacjach wzajemnych dominują przyjaźń i pomoc wzajemna. Nie ma matactwa. Każdy uczciwie czyni. Głos silny było słychać, powszechny: uczciwość niechaj rządzi krajem! Wsłuchał się w głos powszechny Bóg – Jowisz. Gniewem poruszony postanowił ul rozbrzęczany od świństw uwolnić. I tak zrobił.
W serca pszczele wstąpiła uczciwość. Ulotnił się duch przeniewierstwa. Odczuwano wstyd wobec podłości. Zniknęła obłuda. Dłużnicy długi płacą sami. Z czasem więzienia się opróżniły. Rozwiał się przepych. Zgasły luksusy. Nie ma tych, co krocie pieniędzy marnowali. Oszczędność zawitała. Zapłaciwszy dług w tawernie, pszczoły w abstynencji trwają wiernie. Kredyt na zbytki nie udzielany. Pycha i luksus wszak potępiane. W następstwie zatrudnienie spadło. Z bogatych na ubogich nic nie skapnęło. Ul się wyludniał. Nie było pracy. W takiej sytuacji wrogom się było oprzeć trudno. W krwawej wojnie tysiące pszczół poległo. W końcu, dzięki męstwu i cnotom, zwyciężyły. Te, które ocalone, we wstrzemięźliwości utwierdzone, dziuplę wybrały za mieszkanie. W imię zasad. W imię oszczędności. Uznając komfort za słabość podejrzaną. Z moralnym ukontentowaniem.
Morał: „Głupców to jest rzecz: usiłować, aby ul wielki wysanować/…/Matactwo, luksus, pycha bowiem darzą nas czymś, co jest jak zdrowie/…/Splendorem nie jest cnota goła, a więc kto o Wiek Złoty woła, pragnąc moralność mieć surową, niech ma i dietę żołędziową”. /Bernard Mandeville: Ul malkontent, czyli łajdaki umoralnione/.
Komentarz: napisane na podstawie znanego tekstu z 1705r. Autor miał ogromne kłopoty, najpierw we Francji, potem w Anglii. Minęło ponad 300 lat. Nadal jest cytowany i przywoływany. W związku z tym jakby nie tracił na aktualności.
Leave a Reply