Zmiana systemu finansowego świata. Różne punkty odniesienia, rozmaite argumenty, jedno wspólne przekonanie. Dalej tak się już nie da. Pieniądz oparty na konwencji, umowie, zaufaniu – stopniowo zatracił podstawowe swoje walory. Kursy walut nie odzwierciedlają realiów gospodarczych. Świat finansjery, banki centralne i rządy utrzymują sztuczny system, którego możliwości wyczerpują się w szybkim tempie. Reset wydaje się nieunikniony. Nie będzie innego wyjścia, jak odejście od centralnej roli dolara i i pozostałych tzw. walut wymiennych. Co w zamian? Nowy ład. Jego kształt nie jest przesądzony. Formułowane są różne propozycje, które wskazują na konieczność uwzględnienia w nowym pieniądzu rozliczeniowym różnych, światowych walut. Oprócz dolara i euro /jeśli przetrwa/ chiński juan, może jeszcze inne waluty najsilniejszych i najbardziej progresywnych gospodarek. Wskazuje się także na rolę MFW i jego specjalnych praw ciągnienia /SDR-ów/. W SDR-ach uwzględnione byłyby rzeczywiste, aktualne siły najsilniejszych gospodarek świata. Najważniejsze są jednak wskazania dotyczące konieczności oparcia przyszłego, zresetowanego systemu finansowego na złocie. Brak obiektywnego standardu wartości pieniądza jest przyczyną licznych, współczesnych jego turbulencji.
Wobec nieuchronności światowego resetu finansowego liczni autorzy prześcigają się w doradzaniu, jak się zabezpieczyć, by nie wyjść jak przysłowiowy „Zabłocki na mydle”. Przede wszystkim uciekać od nadmiaru pieniądza, jaki by on nie był. Ponieważ nie ma trwałego zabezpieczenia, może „spłonąć” bądź stać łatwym łupem decyzji „uzdrawiających” system. Także obligacje rządowe nie są dobrym rozwiązaniem w sytuacji powszechnie narastającego zadłużania się państw. Co pozostaje? Trwałe aktywa w postaci stabilnych przedsiębiorstw, nieruchomości i złoto. Najlepiej w pewnych proporcjach, według uznania i rozsądku inwestującego. Oczywiście nikt nie zna „daty i godziny” wielkiego resetu. Może się to stać tak nagle, jak w przypadku niespodziewanej decyzji Banku Szwajcarii, windującego niebotycznie kurs franka. W dotychczasowych przewidywaniach krąży się wokół 2020 roku. Ale nie musi to być data graniczna. Trwałość tego stanu, który jest, może być przedłużana pojawieniem się trudności u nowych potentatów gospodarczych, np. Chin. Zawsze lepszy jest jakikolwiek, nawet „kulawy” ład, aniżeli aniżeli anarchia i bezład.
P.S. Wpis zainspirowany książką Willema Middelkoopa: Wielki reset. Walki ze złotem i koniec systemu finansowego. Wydawnictwo ZYSK i S-KA, 2016r.
Leave a Reply