To nie o naszym kochanym kraju. Przerwa. Niech trochę wody w Wiśle upłynie. A nóż trochę mądrości na ludzi spłynie. Jak trudno, to trzeba się nieco od rzeczywistości oderwać. Uciec, skorzystać z wyobraźni. Tym razem o człowieku jako takim. O osobowości jednostki ludzkiej. O namiętnościach, frustracjach, zazdrości, gniewie, niepowodzeniach. O winie i karze. O sytuacji, kiedy ludziom „puszczają nerwy”. Nieco w krzywym zwierciadle, może w przejaskrawieniu. W końcu to tylko kino. Ale czy tak dalekie od rzeczywistości? Film sięga do wnętrza. Do mrocznych pokładów osobowości. Stanów świadomości, emocji, postaw zrelatywizowanych do codzienności. Tyle się wokół dzieje. Odpowiada nam lub nie. Zadowala bądź wkurza. Frustruje. Czasem mocno, piekielnie mocno. Trudno wytrzymać. Reagujemy. Rozmaicie. Niekiedy skrajnie. Film to sześć historii, sześć wydarzeń. Argentyna, ale równie dobrze prawie każdy inny kraj na świecie. Sześć przypadków, ale każdy z tłem. Międzyosobniczym, społecznym, instytucjonalnym. Łączą je różne odmiany skrajności. Pamięć krzywd i urazów oraz reakcje i kontrreakcje. Wyszukane. Niespodziewane i zaskakujące. Przedstawiane w niebanalny, interesujący sposób. Dobre, wybuchowe kino. Raczej komedia, ale momenty są straszne. Znalazł się na tzw. krótkiej liście do Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny. Lada chwila rozstrzygnięcie, czy wejdzie do nominowanej piątki. Tak, czy inaczej, ogląda się świetnie. Niezłe antidotum na niektóre zdarzenia i wydarzenia w naszym kraju. Nieco uodparnia. Po seansie można pomyśleć, że u nas nie najgorzej. Może być straszniej.
PS. Dzikie historie. Reż. Damian Szifron, producent Pedro Almodovar.
Leave a Reply