Pokusa jako taka zdaje się być immanentną cechą człowieka. Doznanie przyjemności, realizacja zamierzenia, chęć osiągnięcia czegoś – zazwyczaj poprzedza pokusa. Sami z siebie bądź inspirowani otoczeniem pragniemy /kogoś – czegoś/ i jesteśmy skłonni podjąć w tym celu stosowne działania. Dla klarowności wywodu podzielmy je na trzy rodzaje.
Pokusy standardowe – zgodne z wartościami, normami i obyczajami tworzącymi fundament ładu społecznego. Poruszanie się w ich sferze wynika z tradycji i determinant współczesności. Pokusy i ich realizacja /zaspakajanie/ to ciąg zdarzeń i zjawisk nieodłącznych ludzkiej egzystencji.
Pokusy niestandardowe – wykraczające poza obszar dopuszczalnych norm prawnych obowiązujących w społeczeństwie, naruszających podstawy ładu aksjologicznego. Pokusa jest tak silna, że ryzykujemy jej zaspokojenie narażając się na represje ze strony odpowiednich instytucji oraz negatywny odbiór opinii publicznej. Grożące sankcje nie stanowią dostatecznie silnej bariery przeciwdziałającej próbie realizacji pokus niestandardowych, wykraczających poza to, co społecznie i prawnie dopuszczalne.
Pokusy z pogranicza – uzależnione kontekstowo, nie mieszczące się w klasycznych standardach, ale w pewnych okolicznościach i przychylnych interpretacjach nie wywołujące bezpośrednich represji. Pokusy wprost nie aprobowane, ale możliwe do zrealizowania z możliwym do przyjęcia ryzykiem sankcji.
Polityk też człowiek, ma pokusy. Dobrze by jednak było, gdyby nie ulegał pokusom niestandardowym i tym „z pogranicza”. Wykraczanie poza pokusy standardowe jest wyraźnym naruszeniem relacji wyborca – reprezentant. Mandat polityczny nie może w żadnym razie służyć jego nadużywaniu w celu realizacji pokus niezgodnych z przyjętym ładem prawnym i obyczajowym. W przypadku „wpadki” zwyczajem polityków stało się sprowadzanie pokus niestandardowych w sferę tych „z pogranicza”, a przedstawianie pokus „z pogranicza” jako standardowych. Nie można wyrażać na to zgody. Nie jest tak, że politycy to goście z innej planety i przysługują im inne zasady postępowania z jakiegoś odmiennego, „własnego” ładu aksjologicznego. Rolą obywateli, dla ich własnego dobra, jest ściąganie ich z kosmosu na ziemię, z wyalienowanej sfery odrębnego bytu prawno-aksjologicznego we wspólną rzeczywistość odczuwalnych kryzysów i realnego funkcjonowania. Wybory to idealny czas rozliczeń. Trzeba bezwzględnie z tego korzystać.
Większość tych co narzeka nie korzysta, nie idzie na wybory żeby potem znów narzekać. Druga grupa to Ci co nie mają na kogo zagłosować i albo oddają nieważny głos albo głosują na mniejsze zło lub dobro o ile jest takie pojęcie w polityce. Za bardzo nie wiadomo co zrobić, może starać się zmienić mniejsze zło na dobro szukając w danym środowisku osób, które nie chcą korzystać z pokus? Albo zaufać młodemu ruchowi, który chce wszystko zmieniać – niszcząc, a tak się przecież nie da zmienić mentalności ludzi..