Porównanie dwóch deficytów budżetowych. Oficjalny, rządowy szacunek za 2023 rok to 85,5 mld zł. Tyle zabrakło, aby zbilansować dochody z wydatkami. Plan na 2024 rok to już 184 mld zł. Rekordowo wysoka luka budżetowa. W rzeczywistości może okazać się zdecydowanie wyższa. Zaplanowano ją z uwzględnieniem 3% wzrostu PKB. Tymczasem rok 2023 zakończył się na nieznacznym plusie – jedynie 0,2%. Wiadomo też, że po stronie dochodów na pewno nie będzie 6 mld z przewidywanego zysku NBP. Jednocześnie nie widać chęci cięcia wydatków budżetowych. “Co raz dane, nigdy nie odebrane”. Gdyby taka reguła obowiązywała w budżetach rodzinnych, to bardzo wielu z nas by zbankrutowało. Tymczasem tendencja do nadmiernego zadłużania państwa /planowane 5,1% deficytu w relacji do PKB/ na niewielu z rządzących robi wrażenie. Tak jak i ich poprzednicy wydają się bardzo szczęśliwi, że “dają i dają”. Widocznie zapatrzyli się w przeszłą władzę i starają się ją na polu rozdawnictwa przebić. Oczywiście jest to polityka bardzo krótkowzroczna. Całości społeczeństwa nie wróży niczego dobrego. Przyjdzie opamiętanie. Nadejdzie “płacz i zgrzytanie zębów”. Tylko po co? Nie lepiej urealnić sferę wydatkową państwa? Modyfikacja budżetu jest przewidziana. Dochody nie będą wyższe, tylko niższe od zakładanych. Tymczasem głosów nawołujących do opamiętania brakuje. Póki co ministrów i wiceministrów w nowym rządzie jest jeszcze więcej, niż u poprzedników. A gdzie, przede wszystkim, szukać oszczędności, jak nie w administracji państwowej? Oczywiście nie są to cięcia wystarczające, ale od czegoś trzeba zacząć. W przeciwnym razie, jeśli chodzi o deficyt, będzie gorzej, niż było. Nie jest to, jak się wydaje, cel aktywności nowej władzy. Warto się otrząsnąć i racjonalnie spojrzeć na rzeczywistość finansową Polski.
P.S. Patrz poprzednie wpisy: Budżet 2024, Budżet podpisany.
Leave a Reply