Potocznie: otaczają nas politycy mądrzy albo głupi. To bardzo ważne, jacy są. Wszak powierzyliśmy im mandat do kierowania sprawami publicznymi. Także w kwestii dzielenia wspólnych pieniędzy. Ubogi proces myślowy poprzedzający decyzje nie sprzyja naszemu losowi. Intelektualnie ograniczony polityk niewiele może, ponieważ bardziej zaawansowany proces myślowy przerasta jego możliwości. Tymczasem myślenie to najcięższa praca. Trzeba wyjść poza własne, uproszczone schematy i prymitywne intuicje. Tak powinno być. Polityk nie może się lenić bądź usprawiedliwiać brakiem kompetencji. Ale “umiarkowane” stosowanie rozumu w polityce jest często wygodne. Nie trzeba się trudzić, wystarczy zaufać pierwszej myśli, intuicji, niekiedy przypadkowym skojarzeniom. Mało myśleć, szybko działać. Wygodnie. Człowiek się nie przemęczy. Zgodnie z zasadą: “co ślina na język przyniesie”. Można pokusić się o współzależność: im mniej wiem o sprawie i jej uwarunkowaniach, tym szybciej podejmuję decyzję, aby mieć ją “z głowy”. Efekt – polityk wygaduje brednie i wespół w zespół z innymi podobnie bredzącymi podejmuje złe działania. Pojawiają się uproszczone koncepcje, nieprzemyślane inicjatywy, pobożne życzenia i rozmaite idiotyzmy. W podsumowaniu: przypadek braku rozumu w polityce powoduje zbyteczną centralizację, podporządkowanie, upaństwowienie i nieuzasadnioną nacjonalizację, usilne poszukiwanie winnych, wzmożenie kontroli i represyjności wobec odmiennie myślących. Politycy popadają w stan prymitywnego realizmu. Wydaje im się, że ich objawienia, przekonania, opinie i w konsekwencji decyzje są najlepsze z możliwych. Nigdy do nich nie dotrze, że to efekt ułomności rozumu, pokłosie indywidualnych fiksacji i zaniedbań, nieprzekraczalnego dla nich samych pułapu koniecznych kompetencji.
P.S. Powyższy wpis nie odnosi się do konkretnej formacji politycznej. Jest raczej obrazem trudności, przed którymi stają liczni chętni do reprezentowania naszych interesów. Strzeżmy się przed nimi.
Leave a Reply