Dni przemijają za szybko. Tatrzańskie wędrówki miały swój cel – próbę osiągnięcia dystansu do “tu i teraz”, do rzeczywistości. Piękno przyrody i wysiłek fizyczny dają pozytywny efekt. Uzdrawiają od głupoty, prymitywizmu i zachłanności oferowanych w nadmiarze przez “różnych takich”. Oddalenie problemu to nie jego rozwiązanie. Ale chociażby okresowe wyciszenie pomaga, jest niezłym lekiem na codzienną bezsilność. Tatry są ciągle piękne, choć stale podniszczane. W połowie października nadal mnóstwo ludzi na szlakach. Kto liczy na ciszę i spokój jesienią, może czuć się zawiedziony. Tyle osób, ile teraz przebywa w Tatrach w październiku, nie było kilka dziesiątków lat temu w lipcu czy sierpniu. Odbija się to na jakości szlaków turystycznych. Wiele z nich jest zdewastowanych lub pozamykanych. Tatry są rozdeptane. Nie wiadomo, jak temu zaradzić. Wszak są dla ludzi. Trudno je zamknąć. Swoją drogą to dobrze, że przyciągają ludzi swoim pięknem. Źle, że “turyści” nie potrafią docenić skarbu, jaki posiadamy i Tatry niszczą. Żal patrzeć, ale tak jest i trudno temu zaradzić. Głupota, prymitywizm i zachłanność to nie tylko obraz z telewizora. To także realne przymioty drogich polskich obywateli. Być może właśnie dlatego ci “pierwsi” mogą sobie na tak wiele pozwalać. Wspierają ich ci “drudzy”, swoim bezmyślnym zachowaniem i poczuciem bezkarności w niszczeniu przyrody.
P.S. Patrz poprzedni wpis: Próba dystansu
Leave a Reply