Odwieczne marzenie rządzących. Pełna władza. Nie tylko polityczna, ale również gospodarcza. Jeśli mam władzę, to działam jak na swoim politycznym podwórku. Decyduję, dzielę, wyróżniam, daję. Jestem kimś. Mam dostęp do gospodarki, nie będąc właścicielem. Jak mam taką wolę, to marnotrawię. A co mi tam. Wszystko wolno. Tymczasem gospodarka sprawia opór. Ręczne sterowanie zazwyczaj kończy się źle i dla sterujących, i dla sterowanych. Nauka historii służy licznymi przykładami. Także w Polsce przeżyliśmy upojny system ręcznego sterowania gospodarką zakończony kartkami na podstawowe artykuły żywnościowe, szalejącą inflacją i ogólną beznadzieją. Zakończyło się krachem i koniecznością transformacji ku normalności. Dlatego ci, którzy jeszcze z autopsji pamiętają wynaturzoną gospodarkę socjalistyczną są szczególnie wrażliwi na jej współczesne przejawy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie życzy sobie jej powrotu. Tymczasem co i rusz widoczne są przejawy prób ręcznego sterowania. Jest jakiś cel, jakiś pomysł i próbuje się go urzeczywistnić poza realnym światem, mechanizmami rynkowymi, konkurencją, prawdziwymi cenami. Politykowi marzy się słowne sprawstwo. Powie i jest. Stoliczku, nakryj się. Realnie jednak jest tak, że im więcej jest takich prób, im częściej zapadają oderwane od rzeczywistości decyzje, tym szybciej gospodarka stacza się po równi pochyłej w nicość, biedę i udręczenie. “Raptem” okazuje się, że ludzie pochłonięci są zapewnieniem środków na życie, starają się przetrwać. Oczywiście do pełnego socjalizmu jeszcze bardzo daleko. Ale…. Jeśli coraz więcej jest spółek skarbu państwa, które nie działają na zasadach prawa handlowego, jeśli coraz większa część sektora bankowego i ubezpieczeniowego jest znacjonalizowana, to ręczne sterowanie tuż, tuż. Przykłady można mnożyć. Węgiel. Krajowy drogi i kiepskiej jakości. Energetyka woli importowany. Tańszy i lepszy. W efekcie tańszy prąd dla odbiorców i wyższa efektywność dla jej producentów. Ale można, jak się okazuje, zakazać importu energetycznym spółkom skarbu państwa. Kupujcie droższy, polski węgiel. Wbrew zasadom kodeksu handlowego, wedle woli rządzących. Elektryczne samochody. Zapowiedź miliona sztuk do 2025 roku. Wszyscy pamiętają. Pożyjemy, zobaczymy. Raczej nie zobaczymy, bo ich nie będzie. Centralny Port Lotniczy budujemy już od kilku lat. Jest piękne przedsiębiorstwo, ludzie zarabiają. Inna perełka to elektrownia atomowa. To jest dopiero perełka. Nikt tej farsy nie może przeciąć. Piękne przedsiębiorstwo jest, ludzie zarabiają. Efekty jak powyżej, czyli oprócz fundamentów – ruin po Żarnowcu nic nie ma. Ręczne sterowanie w gospodarce. Efekty żadne, koszty płacimy z budżetu. Zdecydowanie bez sensu dla wszystkich. Ci, którzy z tego żyją, mają zdecydowanie odmienną opinię.
P.S. Patrz niektóre wcześniejsze, “zbliżone” wpisy: Należy się, Odtwarzanie przeszłości, Elektromobilność, Milion elektrycznych, Iluzje elektromobilności.
Leave a Reply