Kolejny raz w Filharmonii Narodowej. Tym razem absolutna klasyka – w programie Mozart i Schumann. Jak zawsze wzbudza pełne zaufanie do swoich interpretacji. Odnosi się wrażenie, że właśnie tak a nie inaczej wyobrażali sobie swoje dzieła dawni, wielcy kompozytorzy. Bez udziwnień, z przekonaniem i wiernością dla oryginalnych zapisów nutowych. Bez oznak gwiazdorstwa, choć przez wielu uznawany za aktualnie najlepszego pianistę na świecie. Grisza Sokołow to świetna szkoła pianistycznej interpretacji. Gra w ciągu roku bardzo dużo koncertów i nagrywa mało płyt. Najlepiej czuje się w salach z wypełnioną widownią. Do tego stopnia, że pozytywnie reaguje na owacje i chętnie bisuje. Tym razem sześć dodatkowych utworów – pięć Schuberta i jeden Chopina. Do dwóch godzin planowej gry dzięki bisom dodaje jeszcze jedną, pełno wymiarową część koncertu. Gdyby grał nawet dwa razy dłużej, to i tak nikt nie opuściłby Filharmonii. Artysta, instrument, publiczność, muzyka. Wytwarza się mistyczna więź, która nakazuje przyjść ponownie, gdy gra Sokołow. Poprzednio, w grudniu 2015 roku grał Schuberta i Chopina. Dziwnym trafem także sześciokrotnie bisował. Może do trzech razy sztuka?Jeśli w kolejnym roku znowu będzie sześć bisów, to przynajmniej niektórzy będą skorzy uznać, że bardziej od siódemki szczęśliwa jest szóstka. Ale weryfikacja zapewne nastąpi już w przyszłym roku.
P.S. Patrz wpis z grudnia 2015 roku – Grisza Sokołow.
Leave a Reply