Urbanistyka to nauka o planowaniu miast i osiedli. Jej zadaniem jest zapewnienie ładu przestrzennego i minimalizacji konfliktów związanych z powstawaniem, rozwojem, modyfikacją czy rozbudową przestrzeni publicznej. Zapewnia całościowe podejście do zagospodarowania terenu miasta. Urbaniści określają funkcje i warunki zabudowy, zapewniają całościową wizję ładu miejskiego. W efekcie powstają miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Po ich przyjęciu przez władze miast i gmin stają się podstawą projektowania architektonicznego. Architekci natomiast projektują budynki oraz zagospodarowanie terenu wokół nich. Ich działania wieńczy uzyskiwanie pozwoleń na budowę. Niestety, jeśli chodzi o Warszawę, niewielki jest wpływ miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Zwyczajnie ich nie ma bądź niedługo stracą moc obowiązywania. Około 30% obszaru Warszawy ma miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, których połowa wymaga aktualizacji. Ponad 50% pozwoleń na budowę wydawanych jest na podstawie decyzji administracyjnych. Dotyczą one lokalizacji inwestycji, celu publicznego oraz indywidualnego określenia warunków zabudowy. W takiej sytuacji nie może dziwić, że Warszawa wygląda, jak wygląda i że żyje się tak, a nie inaczej. Nie może być lepiej. Zdani jesteśmy na dyktat urzędników i deweloperów. Dyspozycje w zakresie zagospodarowania przestrzeni publicznej są przypadkowe, dotyczą poszczególnych obiektów, nie uwzględniają funkcjonalnej całości. Im dłużej taki stan rzeczy istnieje, tym trudniej będzie opanować sytuację w przyszłości. Sprawę utrudnia wyeliminowanie instytucji Naczelnego Architekta Warszawy, powszechnie szanowanej i liczącej się we wszystkich stolicach europejskich. Dla Warszawy stała się zbędna. Ze zdaniem Naczelnego Architekta trzeba by się liczyć. Władza Urzędu nie byłaby tak wszechmocna. Ostatnio z wielkim szumem powołano na Naczelnika Wydziału Estetyki zdolnego architekta. Że współpraca z władzami miejskimi jest trudna, przekonał się po 3 miesiącach pracy i zrezygnował w obliczu niemożności przebicia się przez struktury urzędniczo-decyzyjne. Jego kompetencje okazały się znikome, by mógł zrobić cokolwiek sensownego. Próba poprawy wizerunku pracy Urzędu nie powiodła się.
Pogłębiający się bałagan urbanistyczny wywołuje negatywne skutki dla estetyki i funkcjonalności Warszawy. Bez przecięcia tego gordyjskiego węzła trudno o zmiany na lepsze. 10 nowych linii metra i 10 nowych mostów nie poprawi sytuacji. Wolność i wolny rynek rozumiane jako rozdrapywanie przestrzeni publicznej pod kolejne inwestycje komercyjne doprowadzają do skrajnej anarchizacji i brzydoty. Nawet 10 tys. kolejnych urzędników zatrudnionych przez władze miejskie sprawy nie załatwi. Potrzebny jest układ decyzyjny, umożliwiający prawidłowe funkcjonowanie miasta w jego przestrzeni publicznej. W przeciwnym razie będziemy świadkami kontynuacji aktualnego stanu rzeczy.
Leave a Reply