Życie w kryzysie

Kryzysowa codzienność. Zawieszenie bezpośrednich relacji międzyludzkich. Dotyczy praktycznie wszystkich. Nie tylko znajomych, ale i członków rodziny. Nie chcemy sobie wzajemnie szkodzić. Nie działa mnóstwo instytucji. Nie załatwiamy pilnych spraw. Życie w zawieszeniu. W stresie. Z niepokojem o przyszłość. Kryzys. Klęska epidemiczna. Stan nadzwyczajny. Brak normalności, o ile za normalność przyjąć to, co było. Przeżywaliśmy kryzysy gospodarcze, finansowe, migracyjne. Nie obce były naturalne klęski żywiołowe. Teraz – wirus. Skala – powszechna. Środki zaradcze – niczym ze średniowiecza. Odciąć. Izolować. Ograniczać. Najlepiej nie oddychać, a jeśli już – to z zastosowaniem specjalistycznej maseczki. Jeśli chorować, to z przekonaniem, że dopracowaliśmy się sprawnego, nowoczesnego i dobrze wyposażonego systemu ochrony zdrowia, który się nami zaopiekuje. Pomaga świadomość, że żyjemy w dobrze zorganizowanym państwie przygotowanym na rozmaite perturbacje. Z odpowiednimi zasobami i rezerwami “na wszelki wypadek”. Bardzo pomaga świadomość, że tragicznych konsekwencji jesteśmy w stanie zdecydowanie ograniczyć aktywność gospodarczą bez tragicznych dla wszystkich konsekwencji w przyszłości. Zdecydowanie rozumiemy konieczność ograniczenia mobilności własnej i licznych, koniecznych ograniczeń. Mamy jednak prawo myśleć, co będzie jutro. Czy wcześniej zrobiliśmy dostatecznie dużo. Co zrobiliśmy, a co zmarnowaliśmy. Jakie reformy zostały zrealizowane, a jakie zaprzepaszczono. Nikt odpowiedzialny nie powie, że to nie ważne. Że po mnie choćby potop. Jesteśmy racjonalnym społeczeństwem i powinniśmy weryfikować rzeczywistość. Żyjąc w kryzysie musimy myśleć “do przodu”. Nie możemy pozwolić się zatopić. Ani naszych dzieci czy wnuków.

P.S. patrz dla porównania wpis z 2013 roku: Reformy

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*