Warszawska Starówka

Sobota. Pora obiadowa. Stare Miasto. Piękne, znane miejsca. Można powiedzieć: od urodzenia. Uderza jednak zasadnicza zmiana. Pusto. Nie ma codziennego zgiełku. Brak ludzi. Absolutna anomalia. Nigdy tak nie było. Nawet w stanie wojennym. Zdumienie zaczyna się od zaparkowania samochodu. To, co zwykle niewykonalne, teraz jest zupełnie proste. Ulica Długa nieopodal Freta. Parkowanie bez najmniejszego kłopotu. Czas na krótki spacer. Wydaje się, że jest tak pusto, że chyba bezpiecznie. Koronawirusa nie widać. Nowe Miasto, Barbakan, rynek Starego Miasta. Zadziwiająca cisza. Wszystko pozamykane. Nie ma zwiedzających. Gdzieniegdzie oferta posiłków na wynos. Tylko nie ma chętnych. Wrażenie wymarłego miasta. Mieszkańcy okazali się nadzwyczaj zdyscyplinowani. Dokonali właściwej oceny sytuacji. W aktualnej kondycji ochrony zdrowia każda choroba niesie ze sobą wielkie, osobiste ryzyko. Dobrze, że koronawirus przemówił do wyobraźni i ludzie zareagowali odpowiedzialnie. Wszyscy zdają sobie sprawę, jak jest. Wiadomo, że nie bardzo ma kto leczyć i czym leczyć. Diagnostyka koronawirusa praktycznie startuje. Nikt nie jest w stanie oszacować skali potencjalnej epidemii. Dlatego lepiej chuchać na zimne i nie wychylać nosa z domu. Tylko jak długo można tak żyć? Ile czasu to potrwa? Pozostaje obywatelska dyscyplina i nadzieja, że ograniczenie ruchliwości oraz świadoma izolacja uchronią nas od włoskiego armagedonu. Trzeba wracać do domu, udostępnić innym przestrzeń do bezpiecznego poruszania się.

P.S. Dla porównania wpis z 6 stycznia 2014 r: Stare Miasto.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*