Uchwalono nowy podatek. Pierwotnie pomyślany był jako danina od supermarketów i wielkich powierzchni handlowych. Miały go płacić wielkie przedsiębiorstwa, przede wszystkim z kapitałem zagranicznym, unikające płacenia podatku dochodowego. Z czasem został inaczej pomyślany i przekształcony. Danina na rzecz państwa będzie pochodzić od sprzedaży detalicznej w zależności od wielkości obrotu. Ustalono kwotę wolną – 204 mln zł rocznego obrotu /17 mln miesięcznie/. Od początku przewidziany był jako jedno ze źródeł finansowania programu 500 plus. Czyli cel był czysto fiskalny, związany z realizacją zobowiązania wyborczego.
W Polsce handel płaci podatki, m.in. VAT. Jest to współczesna wersja podatku obrotowego. Dawniej, przed przyjęciem VAT, płaciło się podatek od obrotu gospodarczego. VAT zastąpił podatek obrotowy. Teraz VAT nie znika, ale wraca dodatkowo obrotowy. Cudów nie ma, w ostatniej instancji zapłacą podatnicy. Wszyscy zrzucą się na program socjalny 500 plus. Nie ma racjonalnego wytłumaczenia dla wprowadzenia tego rodzaju obciążenia. Istniejące podatki są wystarczające. Pełnią swoją funkcję fiskalną. Co najwyżej należy zintensyfikować /co rząd czyni/ działania na rzecz uszczelnienia systemu poboru. Trzeba przypilnować, by w przypadku podatku dochodowego nie stosowano tarcz podatkowych obniżających należne świadczenia wobec polskiego fiskusa. Uchwalony przez Sejm podatek od sprzedaży detalicznej komplikuje i zaciemnia funkcjonowanie systemu podatkowego. Jeżeli nie ma alternatywy dla kwoty ok. 2 mld zł rocznego wpływu z tytułu podatku od sprzedaży, to o wiele sensowniej i bez zamieszania należało podwyższyć stawkę VAT np. do 24%. Mnożenie liczby obciążeń podatkowych niepotrzebnie komplikuje i zaciemnia istniejący stan rzeczy. Drenuje kieszeń wszystkich obywateli. Podatek handlowy zapewne nie wzbudzi także entuzjazmu w UE. Węgrzy wcześniej już wprowadzili podobne rozwiązanie i wobec zastrzeżeń Brukseli musieli z niego zrezygnować. Podobnie może być w przypadku Polski.
Leave a Reply