Aroganccy i panikujący

Cel: miejsce w parlamencie lub jego utrata. Wielu chce powtórki. Jeszcze chociaż raz reprezentować. Inni marzą o takiej posadzie. Media, przywileje, coś się w życiu dzieje. Są też tacy, którzy nie wyobrażają sobie życia poza parlamentem. Przyzwyczaili się. Władza i związane z nią profity. Część uznaje, że im się należy. Cały wysiłek  i osobisty spryt poświęcony zostaje sprawie utrzymaniu się w roli parlamentarzysty. Stąd zaciekłe walki o tzw. miejsce „biorące” na liście wyborczej danej partii politycznej. Niewiele więcej się liczy. Rzadko kiedy reprezentowany jest interes obywateli. Wzajemne układy polityczne, wpływy u liderów partyjnych, miejsce w strukturach, dostęp do mediów. Po jakimś czasie na obywatela – reprezentanta parlamentarnego spływa błogi nastrój i samozadowolenie. Jaki jestem ważny, kto mnie zaprasza, ilu mnie słucha. Jak wiele mogę. Dobry jestem. Wiem najlepiej. Powinni mnie słuchać. Liczę się w końcu ja. Nieważne, że w odbiorze zewnętrznym to tylko pycha i arogancja. Moje musi być zawsze „na wierzchu”. Inni polityczni reprezentanci, bez względu na „klubowe barwy”, nie dorastają do pięt. Zatem dumnie kroczę po należne mi miejsce. Kompletnie nie jest ważne, co mówię, co uczyniłem, jak głosowałem, jaką ideę lub przekręt forsowałem. Jestem imperatorem, „z drogi śledzie, bo król jedzie”. Arogancja to jedna z widomych twarzy władzy. Inna jej odsłona – to panika. Zdawanie sobie sprawy, że przyszłość polityczna to zjazd po równi pochyłej. Że lepiej, to już było. Dojrzał czas, gdy zasadą staje się hasło „ratuj się, kto może”. W takich warunkach podejmowane są głupie, bzdurne, karykaturalne decyzje. Na ogół nie służą ich wyrazicielom. Bywa, że są także fatalne dla ogółu obywateli. Szkodzą społeczeństwu. Ludzie władzy, partie polityczne bądź instytucje rządowe w stanie paniki to najgorsze, co może się przytrafić. Tym bardziej, że trudno temu zapobiec. Tym trudniej, im decydent jest ważniejszy i samodzielniejszy w swoich panicznych postanowieniach. Wszystko dzieje się w celu utrzymania stanowisk i przywilejów bez oglądania się na cokolwiek, a już najmniej na los obywateli. Panika wypływa także z konstatacji, że znajdzie się ktoś, kto zechce rozliczyć. Pojawia się strach przed społeczeństwem i instytucjami państwa. W ostateczności dochodzi do rozerwania dotychczasowej partii i próba zajęcia jak najlepszej pozycji w nowej konstelacji politycznej. Tak się w niedalekiej przeszłości już działo. Jak się życie potoczy tym razem – zapewne niedługo zobaczymy i usłyszymy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Blue Captcha Image Refresh

*